Rozmowa – Přemysl Kovář

Zaktualizowano
Rozhovor – Přemysl Kovář - BU1

Powoli, ale pewnie zbliża się zimowa przerwa – czas przygotowań, wielkich transferów, ale także chwila na odpoczynek i czas niezapomnianych pożegnań. Jak w tych momentach radzi sobie Přemek Kovář ze Slávii, opowie nam on sam, jest bowiem kolejną osobą, którą dla Was przepytaliśmy.

Cześć Přémo, większość z nas, bramkarzy, zna cię jako byłego wsparcia Slovanu lub jako zwycięzcę ligi i pucharu w Slavii. Mało kto jednak wie, że przeszedłeś także przez kluby w Grecji, Izraelu czy Bułgarii. Na jakie czasy wspominasz najlepiej i które okresy przyniosły ci największe owoce?

Cześć, tak z marszu to naprawdę bardzo trudno powiedzieć. Jestem strasznie wdzięczny za czasy w Libercu, tam właściwie dostałem pierwszą prawdziwą szansę, byłem rozgrzany z poprzednich angażów, więc taką okazję złapałem za rogi. Ogólnie taka okazja nadarzyła mi się dopiero w znacznie późniejszym wieku niż większości ligowych bramkarzy, więc to, że od razu zajęliśmy 3. miejsce i awansowaliśmy do Ligi Europy, była tylko wisienką na torcie. Izraelską Hajfę wtedy traktowałem jako coś zupełnie nowego. Trudno opisać doświadczenia stamtąd, to po prostu inny świat, w każdym razie teraz z perspektywy czasu muszę powiedzieć, że bardzo się z rodziną tym cieszyliśmy, a doświadczenia stamtąd zdecydowanie nie są do wyrzucenia. Po jednym sezonie w Bułgarii dostałem ofertę ze Slavii, której nie mogłem odmówić. I chociaż nie mam pewnej pozycji numer jeden, gram w czołowym czeskim klubie z wielką historią. Ponadto teraz mamy szansę na kolejne wyniki..

Zostańmy w Pradze. Jakie to uczucie być częścią czegoś tak wielkiego, jak Slavia?

Kiedy byliśmy mali, na takie kluby patrzyliśmy jak na bogów. Mało kto dostrzega tę ogromną pracę, która się za tym wszystkim kryje, zarówno z indywidualnego, jak i kolektywnego punktu widzenia. W każdym razie nie mogę nie wspomnieć o jednym nazwisku – trenerze Šilhavym. On wtedy do mnie podszedł, kiedy grałem w Czerno More, a moja odpowiedź brzmiała natychmiastowe tak. Ponieważ jestem chłopakiem z wioski, zagrać kiedyś w takim klubie to był sen nie tylko mój, ale wszystkich innych chłopaków, których znałem, no i teraz jestem tutaj.. Nie mogę na nic narzekać. Jesień wyszła nam świetnie, wciąż jestem gotowy, na każdy trening daję 120%, bo tutaj inaczej to nie działa. Ta zdrowa konkurencja po prostu działa.

Czeka Was teraz po zakończeniu jesiennej części jakaś impreza pożegnalna? Jak mniej więcej wygląda takie spotkanie?

Kiedy uda się zdobyć coś większego, oczywiście odpowiednio to uczcimy. Nowy model ligi wydłużył sezon aż do grudnia, co oznacza, że nasza przerwa jest naprawdę krótka. Zdecydowanie jednak pójdziemy z chłopakami na kolację, zresztą robimy to prawie po każdym kole, omawiamy rzeczy, które się udały, i co można by poprawić. W każdym razie w tym okresie priorytet ma rodzina i wakacje.

Większość drużyn z pierwszej ligi wyjeżdża na zimową przerwę do ciepłych krajów na przygotowania, przypuszczam, że u Was nie będzie inaczej. Gdzie się wybierasz? Cieszysz się?

Dziś to już tak działa chyba wszędzie, że jedzie się gdzieś w ciepłe miejsca. I mimo że mamy technologie takie jak sztuczna trawa czy ogrzewanie, w interesie całego sztabu szkoleniowego jest, aby jechać gdzieś dalej. My już 3 stycznia odlatujemy do Hiszpanii, czeka nas dziesięciodniowe zgrupowanie. I oczywiście, że się cieszę, co roku to jest wielkie przeżycie.

Czy możliwe, że Pepa Hušbauer będzie grał w bramce od wiosny? Z filmików na mediach społecznościowych wynika, że ma do tego wystarczające predyspozycje.

Cóż, mógłby spróbować! (śmiech) Chyba nakręcimy jakiś wielki trening bramkarski, może w nim tkwi ukryty talent. Aż mnie zaskakuje, jak mu to wychodzi, czasami wygląda, jakby urodził się w rękawicach.

Ile par rękawic zabierasz na takie przygotowania? Dbasz o nie sam? A już wiesz, które modele zabierzesz ze sobą?

Zazwyczaj biorę około 4 par. O wszystkie dbam całkowicie sam, od pierwszego moczenia, przez mycie, aż po suszenie. Nie pozwoliłbym nikomu ich dotykać. Jeśli chodzi o modele, nigdy nie trzymam się jednego rodzaju, bardzo lubię to łączyć, a nawet mam coś specjalnego na przygotowania. Moim ulubionym jest ten z czerwoną gwiazdą, pasuje mi do zestawu.

Do takich przygotowań z pewnością należą też turnieje na PlayStation. Zapojuješ się, czy zostawiasz to młodszym kolegom z drużyny? Jak spędzacie wieczory, jeśli macie wolne?

Nie będę kłamać, na pewno do czegoś takiego dojdzie i chętnie się zaangażuję. Zazwyczaj zostawiam to młodszym chłopakom, ale muszę zaznaczyć, że w tym roku kupiłem FIFĘ i w domu sumiennie trenuję z żoną! Niestety młodsi mają nagrane znacznie więcej, ale zobaczymy, może ich zaskoczę jakąś sztuczką. Jeśli chodzi o wieczory, to często cieszymy się, że możemy iść spać. Najczęściej gramy w karty, pokera i tym podobne, albo oglądamy filmy.

Powoli, ale pewnie zbliża się czas Świąt Bożego Narodzenia. Czy już wybierasz prezenty, czy zostawiasz to jak większość facetów na ostatnią chwilę?

Wierzę, że prezenty przynosi Święty Mikołaj. (głośny śmiech)

Ostatnie pytanie? Czego najbardziej pragniesz pod choinką?

To bardzo trudne pytanie, to, czego człowiek chce, nie może powiedzieć. Coś w głowie mam, ale nie można tego zapeszyć. Dla mnie najważniejsze jest, abym mógł być z rodziną, żebyśmy wszyscy byli zdrowi i szczęśliwi, bo o to chodzi w Świętach.

Prémy, bardzo dziękuję za świetny wywiad, życzę Ci wielu sukcesów w przyszłości, abyś pod tą choinką naprawdę znalazł to, czego pragniesz, no i żebyś też coś zagrał na tym PlayStation! Masz jakieś ostatnie słowa dla naszych czytelników?

Ja dziękuję za super wywiad. Może tylko to, aby wszyscy cieszyli się świętami, aby udał im się koniec sezonu i aby znaleźli pod choinką dokładnie to, czego chcą, na przykład jedną parę nowych BU1.

Zaktualizowano